środa, 24 lutego 2016

Prolog

Na początku jest mężczyzna, który stoi w zimnej i wąskiej celi, od której oddzielają mnie stalowe kraty, wyglądające dość solidnie, Mniej więcej w wieku mojej matki – może mieć nie więcej niż trzydzieści kilka lat. Widzę jedynie zarys jego twarzy, ponieważ stoi w półmroku, a kurtyna jego długich, kruczoczarnych włosów, utrudnia mi przyjrzenie się mu dokładniej. Jest wychudzony – wątła sylwetka mówi sama za siebie. Przez krótką chwilę przepełnia mnie przytłaczające współczucie, które zmusza mnie do zrobienia w jego stronę kroku. Pomimo strachu, którego z niewiadomych przyczyn czuje.
Mężczyzna w końcu unosi głowę i spogląda na mnie swoimi błyszczącymi, szarymi oczami – takimi jak moje. W ułamku sekundy dociera do mnie, że już go gdzieś widziałam i nagle nadchodzi olśnienie. Przełykam głośno ślinę na widok Syriusza Blacka, a spierzchnięte wargi mordercy układają się w drwiący uśmiech. Tym razem to on podchodzi do mnie i choć wiem, że przez stalowe kraty nie może mi zrobić żadnej krzywdy, z mojego gardła mimowolnie wydobywa się przepełniony przerażeniem krzyk. Black krzywi się nieznacznie, a potem, z wyrazem triumfu na swojej wychudzonej twarzy, która pomimo upływu czasu zachowała dawny wygląd, zaczyna się kurczyć. Opada ciężko na kolana. Jego źrenice zaczynają się poszerzać, jego twarz ulega deformacji, a z jego ciała zaczyna wyrastać gęsta sierść w kolorze jego włosów.
I wtedy sen się urywa. Mrugam i już go nie ma.

Obserwatorzy